Archiwum 24 stycznia 2010


Dzień zakochania
24 stycznia 2010, 00:26

Jest o koło pierwszej w nocy. Na niebie widać gwiazdy są piękne jak nigdy, może mi sie tylko tak wydaje bo nidy na nie uwagi nie zwracałam?. Jest dość ciepło jak na tą pore roku ale mimo to siedze owinięta w koc. Ze słuchawek leci muzyka, muzyka której nigdy nie słuchałam, która doprowadzała mnie do szału: poezaj śpiewana. Tak dziwna ale jest taka inna taka rzeczywista. Tak siedząc przypominam co sie ze mną stało? Dlaczego sie tak zmieniłam? O tylu rzeczach które kiedyś zrobiłam. Które chciałam zrobić a nie zrobiłam.

Wiedziałam dlaczego sie zmieniłam. Dlaczego jestem taka a nie inna.

Kiedy miałam 13 lat zakochałam sie. Dziwne jak taka mała istotka mogła wiedziać co to miłość? Przecież nie rozróżniała nawet dobra od zła. Ale widocznie było to możliwe. Godzinami wpatrywałam sie w jego zdjęcie. Godzinami o nim marzyłam, w szkole sie bezustannie wpatrzona byłam w niego. Nie mogła oderwać od niego oczu on również czasami zerkał w moją strone, ale zawsze to było spojrzenia zaskocznia mówiące "co ona sie tak na mnie patrzy". No cóż ale zawsze mówiłam sobie że to mi sie wydaje i że jest to raczej spojrzenie "ale ona śliczna". Tak bla bla bla głupie myśli. Tak było do pewnej chwili kiedy go widziałam z inną dziewczyną. Pamiętak jak dziś tą chwile oczy mimowolnie zrobiły mi sie mokre. Myślałam"jak on mógł mi to zrobić?", "przecież mogłam dla niego zrobić wszystko", "Przecież go kochałam". Do domu przyszłam załamana. Nie było nikogo w domu i dobrze bo nie miałam zamiaru o tym rozmawiać. Płakałam bardzo długo przypominając sobie tą jedną cholerną scene. Tak po jakiś trzech godzinach smutku, płaczu, bólu w sercu. Przyszła mi pewna myśl, która wydawała sie jedynym rozwiązaniem. Pobiegłam do łazienki nalać wody do wanny, czysą, bezbarwną wode. Po czym poszłam wolnuym krokiem do kuchni. Otwarłam szafke. I szukałam najostrzejszy nóż. Znalazłam. Chwyciłam go i dalej powlokłam sie do łazkienki. Przekręciłam kluczyk w drzwiach. Rozebrałam sie zostawiajać tylko na sobie białą bielizne. nastawiłam muzyke, moją ulubioną, była taka spokojna. Weszałam do wanny w ręku trzymając ostrze i myślałam czy to napewno dobre rozwiązanie. Stwierdziłam że innego nie będzie. Zamknełam oczy przypominając sobie twarz mojego ukochanego była taka doskonała, doskonałe rysy, doskonały nos, usta, oczy i tan jego pieprzyk na policzku. A po chwili znowu ta sama scena: on z inną dziewczyną. Już sie nie zastanawiałam czy robie dobrze czy nie. Przeciełam skóre na nadgarstku. Białą skóre w kilka sekund stała sie czerwona. Zrobiłam kolejne kilka nacięć. Patrzyłam jak z ran leci czerwony strumień. Mimo szczypiącego bólu lerzałam nadal w wannie. Chyba zasnełam. Kiedy sie obudziłam woda była czerwona ja cała zarwawiona. Zastanawiałam sie czy żyje, czy już po wszytstkim. ALe czy anioły czuły by ból? A jednka żyłam ból w nadgarstku nadal czułam. założyłam szlafrok nie zmieniając bielizy. Wylałam kałurze krwi z wanny. Byłam zdziwiona że tyle krwi wyleciało że mnie a nadal żyłam. Poszłam sie położyć i nadal myślałam dlaczego to sie nie skończyło? Dlaczego nie jestem w tamtym świecie? w leprzym świecie?.